Jak wyjechać z zaspy?
Autor: Sebastian Jędrzej Jakubowski
Czasami wystarczy chwila nieuwagi, bądź też skręt w drogę zasypaną śniegiem, gdzie zaskoczeni (jak co roku!) zimą drogowcy nie zdążyli jeszcze wykonać swojej pracy, a po chwili okazuje się, że stoimy w miejscu, a nasze koła kręcą się wołając o pomoc.
Czasami wystarczy chwila nieuwagi, bądź też skręt w drogę zasypaną śniegiem, gdzie zaskoczeni (jak co roku!) zimą drogowcy nie zdążyli jeszcze wykonać swojej pracy, a po chwili okazuje się, że stoimy w miejscu, a nasze koła kręcą się wołając o pomoc.
Jazda po zaspach.
Pamiętajmy, że przejeżdżając przez tereny gdzie śnieg jest głęboki i nie ubity powinniśmy starać się utrzymywać samochód przez cały czas w ruchu. Każde zatrzymanie pojazdu w kilkucentymetrowej warstwie śniegu to duże ryzyko iż będziemy mieć problem z dalszą jazdą. Dzięki lekkiej pomocy fizyki, jesteśmy w stanie przejechać nawet kilkanaście metrów po takiej nawierzchni. Należy trzymać się zasady polegającej na tym, że jadąc, w miarę możliwości utrzymujemy kierownicę na wprost, co efektywnie zmniejsza opór działania opon. Jeśli chcemy gdzieś zaparkować zróbmy to najlepiej na tak zwane "raz" - jadąc lekkim rozpędem.
Ugrzęźliśmy w zaspie.
Jeśli jednak ugrzęźniemy w śniegu na dobre - pierwsza, najważniejsza zasada - zachować zimną krew. Czując, że samochód nie pojedzie dalej, na pewno nie powinniśmy dodawać energicznie gazu - wtedy jeszcze bardziej utrudnimy sobie sprawę. Koła obracające się w miejscu działają na warstwę śniegu niczym szlifierka, ubijając go w gładką i ekstremalnie trudną do pokonania warstwę. Na początek powinniśmy wyjść z auta i ocenić sytuację. Być może nie jest tak źle jak nam się początkowo wydawało.
Warto spróbować rozbujać samochód, manipulując biegiem wstecznym oraz jedynką. Można to robić dwoma metodami:
1. Używając tylko jednego wybranego biegu, np 1. Gdy na tym biegu podjedziemy kilka centymetrów do przodu, samochód zazwyczaj przestaje ciągnąć i wraca w poprzednie miejsce. W momencie, gdy auto przestaje "ciągnąć" wciskamy sprzęgło, tak, aby samochód łagodnie się cofnął w swoje miejsce startowe. Najczęściej, gdy pojazd już cofnie się z powrotem o te kilkanaście centymetrów - napotka następną zaspę - od której się lekko odbije. Wtedy w momencie odbicia, puszczamy sprzęgło (najlepiej do połowy na tzw. pół-sprzęgło) i wciskając lekko gazu "ciągniemy" samochód do przodu. W taki sposób tworzymy sobie kołami swoistą rynnę ubitego śniegu, która jeśli będzie wystarczająco długa - pozwoli nam tak rozpędzić samochód, że uda nam się wyjechać. Starajmy się jednak nie doprowadzać do poślizgu kół, gdyż wtedy, jak wcześniej wspomniałem, sami sobie utrudniamy zadanie. Manewr ten można oczywiście wykonywać również na biegu wstecznym - wtedy robimy wszystko w odwrotnym kierunku (gdy koła odbijają się od przedniej zaspy - "ciągniemy" na wstecznym)
2. Drugi sposób jest nieco trudniejszy ale pozwala szybciej wyjechać z zaspy. Zasada jest podobna - należy pojazd "rozbujać". Jednak zamiast używać tylko jednego biegu, czynimy to zarówno biegiem pierwszym jak i wstecznym . Jedyną różnicą jest to, że w momencie, gdy koła przestają "ciągnąć" i pojazd samoczynnie wraca na swoje pierwotne miejsce - szybko włączamy bieg przeciwny i pomagamy mu w toczeniu. Gdy pojazd znów osiągnie "maksymalne wychylenie" i "odbije się" od zaspy - znów szybko zmieniamy bieg i pomagamy mu toczyć się w przeciwnym kierunku. Tak bujający się samochód o wiele szybciej utworzy "rynnę", która pomoże nam na tyle go rozpędzić, aby wyjechać z zaspy. Gdy takie rozwiązanie nie pomaga, (ale tylko wtedy!) można spróbować skręcić koła i ponowić próby właśnie na skręconych kołach - być może w miejsca na które skręcone koła najeżdżają - są bardziej podatne na przyczepność.
Gdy jednak poprzednia operacja zakończy się porażką, czas sięgnąć po wyjście awaryjne w postaci łopaty do odgarniania śniegu lub przenośnej saperki. Podczas zimowych przejazdów taki ekwipunek powinien znajdować się w standardowym wyposażeniu każdego rozważnego kierowcy.
Na początek powinniśmy odgarnąć śnieg w promieniu kilku metrów, na planowanej drodze przejazdu. Gdy już to uczynimy, następnym krokiem będzie usunięcie nadmiaru śniegu, który nazbierał się w naszych nadkolach, a także w okolicach opon. Pod koła, na które przekazywany jest napęd, powinniśmy nasypać trochę piasku - im więcej tym lepiej. Jeśli mamy piasku naprawdę sporo (np. 5 litrowe wiaderko) warto wyłożyć piaskiem całą kilku metrową drogę planowanej jazdy kół. Można również posypać nieco piasku od strony, w którą nie planujemy jechać - może być przydatny do stosowania metody opisanej wyżej, czyli bujania samochodem. Jeśli nie dysponujemy piaskiem (wielki błąd zimą!) możemy włożyć jakiś element, który ułatwiłby złapanie przyczepności. Dla przykładu mogą to być dywaniki podłogowe, koc, gałązki, kawałki materiałów. Jeśli jest to dość duży materiał np. koc, warto uważać, aby nie wkręcił się nam w koła. Podczas ruszania przeważnie jedno koło napędowe kręci się w miejscu, a drugie stoi. W takim wypadku powinniśmy skupić się na tym pierwszym.
Jeżeli wszystkie środki zawodzą, warto czasem poprosić pasażerów lub przypadkowych przechodniów o pomoc w przepchnięciu samochodu, a na pewno uda się jakoś zaradzić sytuacji zanim będziemy zmuszeni w ostateczności dzwonić po pomoc drogową. Tutaj uwaga, jeśli nie znamy dobrze budowy swojego samochodu, warto przed poproszeniem innej osoby - obejrzeć go pod kątem miejsc, w których pchający będą się opierać. Czasem różnego rodzaju lampy czy zderzaki są delikatnie przytwierdzone i podczas pchania samochodu - mogą się uszkodzić. Gdy znajdziemy takie miejsca - warto wspomnieć o nich osobom pchającym.
Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz